Liście… liście… liście…
Żółte liście z drzewa lecą,
Ktoś pomyśli: ale śmiecą!
Ile tego? Matko! Rany!
Z liści całe są dywany!
Co tu począć? - słychać głosy -
Kiedy liści wielkie stosy!
Lecz to nie czas na lamenty,
Powtarzane po raz enty.
To nie zwidy ni omamy,
Sorry, taki klimat mamy!
Więc gdy liści już po skronie,
Pora grabie wziąć w swe dłonie!
Fakt ta praca jest ciężkawa,
Lecz od czego jest dmuchawa?
Ten powietrza szybki prąd,
W mig je zmiecie w jeden kąt:
Tam gdzie porządny ogrodnik,
Swój postawił kompostownik.
Lecz nim całą zaczniesz akcję,
Zważ na liści segregację.
Bo to fakt, a nie pogłoski,
Że dąb, olcha, orzech włoski
I co chorób znaki mają,
Na kompost się nie nadają!
Reszta liści niechaj znika,
W otchłaniach kompostownika.
Tam zaś te „skarby jesieni”
Czas w żyzny nawóz zamieni.
Lecz gdy nie w smak Ci czekanie,
Przyśpiesz liści rozkładanie!
Poczuj więc moc stosowania,
W nich bakterii grono liczne,
Bezpieczne, ekologiczne.
Zamień więc liście z ogrodu,
Na kompost warty zachodu!
„Utwór objęty prawami autorskimi. Kopiowanie, powielanie i wykorzystanie części lub całości utworu, w formie elektronicznej lub jakiejkolwiek innej, bez zgody autora zabronione.”
Autor: Mariusz Ziomek